Zastanawiam się, kto wpadł na ten pomysł. Ile wysiłku trzeba włożyć w jego budowę co roku? Pokój jest pięknie podświetlony, i zanim zgaśnie światło, podziwiam jeszcze lodowe rzeźby, rozkoszując się widokiem i chwilą. Już słyszę równomierne oddechy moich koleżanek. Zasnęły. Temperatura wewnątrz pokoju oscyluje w granicach zera. Tak mówił nasz przewodnik, objaśniając szczegóły naszej szalonej nocy w hotelu lodowym. Mi wydaje się, że jest dużo poniżej zera. Teraz leżę nieruchomo, zanurzona w śpiworze, nie wystawiam nawet nosa i ciężko mi się oddycha.
W głowie mam gonitwę myśli. Leżymy w śpiworach, w bieliźnie termalnej, skarpetkach i czapkach. W nogach śpiwora mam kurtkę, a pod łóżkiem - śniegowce. Klnę w duchu, że nie zabrałam nic więcej. Posłuchałam rady przewodnika. "W nocy się spocicie", mówił, "wasza bielizna będzie mokra, nie zakładajcie nic innego".
Już żałuję, że nie mam dwóch czapek, bo czubek głowy mam lodowaty, żałuję też, że nie mam polaru i rękawiczek. Zasnę w końcu, muszę przestać myśleć i zasnąć - szepczę do siebie.
Hotel oferuje usługę budzenia na zorzę polarną, jeśli taka się pojawi. Brrr, jak zimno, ale dam radę wyjść ze śpiwora na taką pobudkę. Moim marzeniem jest zobaczyć zorzę. Po to tu przyjechałam. Zasypiam.
Słyszę "HELLO", budzę się natychmiast, ale nikt nie wstaje. Mówię głośno do moich koleżanek: "Ktoś tu był? Chyba jest zorza!" Wyskakuję z łóżka, wyciągam kurtkę, ubieram buty.
I biegnę lodowymi korytarzami, po lodzie i śniegu. Szukam wyjścia z hotelu, przez chwilę błądzę jak w lodowym labiryncie, nie ma nikogo. W końcu wychodzę na zewnątrz. "Chyba mi się coś wydawało", myślę sobie. Gdyby była zorza, wszyscy by stali na zewnątrz i gapili się na niebo. A przed hotelem nie ma nikogo. Patrzę na niebo i nic nie widzę.
Jednak w drodze powrotnej spotykam chłopaka, którego zadaniem było nas obudzić. Nikt nie wstał, tylko ja. "Widziałaś zorzę?" pyta. "Nie!" Wychodzę na szalejący mróz z wypiekami na twarzy. Tym razem patrzę na niebo przez aparat w komórce (zapamiętałam porady przewodnika) i widzę zorzę! Biegnę co sił w nogach do moich towarzyszek i krzyczę: "ZORZA! WSTAWAJCIE!" W ciągu kilku minut teren pod hotelem wypełniają goście, którzy, tak jak my, zdecydowali się zaszaleć raz w życiu i spędzić noc w hotelu lodowym. Ludzi nie ma dużo, około 10 osób, ale wśród nich są też Polacy.
Teraz jednak spektakl na niebie jest najważniejszy; unikatowy, magiczny. Zorza polarna to wielobarwne rozbłyski światła w górnych warstwach atmosfery, gdzie występuje większe rozrzedzenie powietrza. Najczęściej są to odcienie czerwieni, żółci bądź zieleni. My widzimy wszędzie zieleń. Zieleń przybiera różne kształty i tańczy. Najpierw widzimy ją tylko przez aparat, potem już gołym okiem na niebie.
Już wiem, że to całe nasze szaleństwo tej wyjątkowej nocy w hotelu lodowym, ze spektaklem zorzy polarnej w tle, będzie wspomnieniem na całe życie.
Jak powstaje hotel lodowy?
Co roku ta sama ciężka praca, wszystko zaczyna się od nowa. 6 tygodni trwa budowa hotelu z lodu od zera, z wykorzystaniem projektów z lat ubiegłych. Zawsze jednak pojawia się coś nowego. Hotel budują artyści, bardzo kreatywni ludzie. Do budowy wykorzystuje się 30 000 m³ ubitego śniegu i 1000 ton lodu. Cały proces można obejrzeć na przyspieszonym filmie w ciepłej recepcji obok hotelu.
Hotel lodowy to prawdziwe dzieło sztuki, które odkrywamy przemierzając jego wnętrze. Oprócz zwykłych pokoi, hotel szczyci się przede wszystkim swoimi suitami – są większe, stworzone z niezwykłą dbałością o detale. Każdy pokój wykonuje inny artysta; rzeźbione są ściany, zagłówki łóżek, poręcze. Pokoje nie mają łazienek, znajdują się na terenie hotelu, w pomieszczeniu ogrzewanym. Pokoje nie mają drzwi, tylko płócienną zasłosnę. Kiedy idzie się spać, po prostu przekręca się tabliczkę z napisem "nie przeszkadzać".
Jak przetrwać noc w hotelu lodowym?
Przed każdym noclegiem każdy z gości przechodzi szkolenie, podczas którego dowiaduje się, jak się ubrać i zachować w ciągu nocy. Bagaże przechowywane są w ogrzewanym budynku, a do pokoju idzie się już w kurtce, pod którą ubrane są termalne, ciepłe ubrania. Śpi się w specjalnym śpiworze, który dostaje się podczas szkolenia. Zabiera się go ze sobą przed samym spaniem, aby był ciepły. Wieczorem temperatura oscyluje w granicach 0 stopni, ale nad ranem może spaść do minus 10. Trzeba przetrwać do rana. Rano gości hotelowych wita gorący napój z jagód, przysmak Finlandii. Potem można się rozgrzać w saunie.
W nocy jest możliwość ucieczki. Gdyby organizm odmówił posłuszeństwa, zawsze można udać się do ogrzewanego budynku, gdzie znajdują się łóżka piętrowe oraz szafki. Znajduje się tam też mnóstwo koców i śpiworów. Niedaleko jest również inny ogrzewany budynek z toaletami.
Przez cały dzień turyści przyjeżdżają i zwiedzają hotel lodowy. Wchodzą do każdego pokoju. W hotelu, oprócz pokojów, znajduje się restauracja, bar lodowy oraz kaplica ślubna. Do poszczególnych pomieszczeń lodowych prowadzą drogowskazy "DRINK, EAT, AND MARRY". W takim klimacie zdecydowanie pomagają shoty w lodowych kieliszkach. Można też wypić gorącą czekoladę, a potem rzucić lodowym kieliszkiem o ścianę. Na terenie hotelu mieszka również renifer.
W hotelu znajdują się także sauna i zewnętrzne jacuzzi. Można połączyć obie atrakcje, najlepiej rezerwując sobie taką przyjemność na umówioną godzinę.
Na terenie hotelu można rzeźbić w śniegu, wybrać się na wycieczkę w rakietach śnieżnych lub uprawiać wędkarstwo podlodowe z przewodnikiem. W pobliżu jest kilka górek, są również przyrządy do zjeżdżania po śniegu i lodzie. Można skorzystać z atrakcji, jak przejażdżki skuterami śnieżnymi w poszukiwaniu zorzy polarnej.
Oprócz restauracji lodowej jest też restauracja grillowa, ogrzewana. Na środku restauracji znajduje się duży grill, na którym piecze się mięso z renifera.
Na terenie hotelu lodowego znajdują się również domki w kształcie igloo z szklanymi dachami, przez które można oglądać w nocy zjawisko zorzy polarnej, nie wychodząc z pokoju. W takim domku podłoga jest podgrzewana.
Tekst: Joanna Antkowska-Dobrowolska
Zdjęcia: Joanna Antkowska-Dobrowolska, Joanna Jankoś